Mijały
kolejne lata.
Ojciec
przez cały ten okres czasu prawił swojej córce dużą ilość
kazań, udzielał wielu lekcji, połączonych z surowymi karami. Było
to - jego zdaniem - konieczne, by zaszczepić w małej Bellatriks
całkowite oddanie rodzinie i brak litości dla innych osób, które
uważał za gorsze. Podczas gdy większość dzieci cieszyła się
czasami beztroskiego dzieciństwa, ona była wychowywana na idealną
zabójczynię, w pełni pozbawioną zdolności do samodzielnego
podejmowania decyzji. Dzięki wytrwałej nauce swojego ojca nigdy nie
czuła bezpieczeństwa i miłości, które powinna była otrzymywać
od rodziców. I tak właśnie miało być. Celem Cygnusa nie była
chęć posiadania córki, którą mógłby przytulić i kochać, a
mieć w garści niewinne, niesamodzielnie myślące i całkowicie
potrzebujące opiekuna maleństwo. Było by one przecież gotowe
zrobić każdą prośbę rodzica, byle tylko go usatysfakcjonować, a
samemu uniknąć bolesnej kary cielesnej. Tak, dziewczynka była
dotkliwie bita, gdy tylko zaczynała się wybudzać z tego
paranoicznego świata i protestowała. Pan domu uważał taką
reakcję za sprzeciw i zdradę. Stopniowo więc zaszczepiał w
Bellatriks rządzę krwi i obrzydzenie dla mugoli, aż do momentu,
gdy w jej umyśle pozostała tylko mała, nieśmiała iskierka, która
mogłaby protestować. Ale jednocześnie nigdy nie mogąca się
ujawnić.
Jedynym
rozwiązaniem, które pozwoliłoby dziewczynce odciąć się od
zaborczych rodziców, był wyjazd do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w
Hogwarcie. Więc cierpliwie czekała na moment, aż tatuś pozwoli
jej odejść, odliczając każdy dzień dzielący ją od tego
niesamowitego, magicznego miejsca, które znała jedynie ze swoich
wyobrażeń.
Pięć
dni...
Cztery
dni...
Trzy
dni...
Dwa
dni....
Jeden
dzień...
Jedenastoletnia
Bellatriks jednym gestem wyrwała ostatnią kartkę z kalendarza.
Zatańczyła ona jeszcze przez chwilę w powietrzu, uniesiona wiatrem
dochodzącym z otwartego okna, a potem bezradnie opadła na podłogę.
Dziewczynka zchyliła się i spojrzała na papier. Na nim narysowany
był czerwony krzyżyk, a na samym dole, w prawym rogu widniał
napis, głoszący : ,, Ostatni dzień do Hogwartu".
Był spisany przez ciemny atrament pióra Bellatriks. Kąciki ust
jedenastolatki delikatnie się poruszyły, a potem ktoś zapukał do
drzwi. Dziewczynka odwróciła głowę od kartki i pośpiesznie
wyrzuciła ją do kosza. Następnie poprawiła malachitową szatę i
otworzyła drzwi.
-
Co tak długo, Bellatriks? Wszyscy na ciebie czekają. - Powiedziała
matka, chłodnym, zdawkowanym głosem. Oczy rodzicielki zmierzyły
uważnie każdy centymetr ciała dziecka, jakby chciały sprawdzić,
czy czegoś z niego nie ubyło.
-
Przepraszam, matko. Zasiedziałam się. - odparła mała i spojrzała
w bladoniebieskie oczy rozmówczyni. Jednak po chwili, nie mogąc
wytrzymać intensywności jej wzroku, obrała sobie inny punkt
obserwacyjny. Skupiła się na kolorze sukni matki: była jaskrawo
szkartłatna, tak, że od patrzenia bolały oczy. Ale czym było to
uczucie, w porównaniu z ciągłymi karami, jakie otrzymywała
jedenastolatka?
-
Rusz się wreszcie. - Rozkazała kobieta i chwyciła dziewczynkę za
nadgarstek. Długie, szczupłe palce wbiły się jej boleśnie w
skórę, prawie ją przebijając. Bellatriks skrzywiła się
nieznacznie, jednocześnie pamiętając,że każdy grymas to widmo
przyszłej kary. Opanowała więc twarz, pozostawiając na niej
jedynie łzę, która delikatnie spłynęła po policzku. Matka mocno
pociągnęła za rękę swoje dziecko, wykorzystując do tej
czynności całą swoją siłę fizyczną. Dziewczynka poleciała z
impetem do przodu, ale nic nie powiedziała, tylko posłusznie brnęła
dalej, starając się jednocześnie wymknąć mocnym dłoniom pani
Black. Obie kobiety doszły do samochodu z niezadowoleniem wypisanym
na twarzach. Drzwi pojazdu od strony kierowcy się otworzyły i oczom
Bellatriks ukazał się krępej budowy, sędziwy starzec. Lokaj
podszedł do dziewczynki, ukłonił się uprzejmie i wpuścił panie
do środka samochodu. Najpierw weszła matka, dumnie kołysząc
biodrami, a dopiero później mogła na swoim miejscu usadowić się
jedenastolatka. Pozostała rodzina czekała już na siedzeniach, z
wzrokiem wbitym w nowo przybyłą. Bellatriks tylko coś zamruczała
pod nosem, tak,że nikt nie mógł tego dosłyszeć, a potem pojazd
ruszył, wiąząc szatynkę w miejsce, gdzie miała uzyskać wolność
od rodziny.
***
Bellatriks
Black stała dumnie wyprostowana, z dużym kufrem w ręku i nie mogła
oprzeć się jednemu wrażeniu. Nie do końca potrafiła je nazwać,
jednak było to coś w stylu przerażenia. Serce szybko łomotało w
jej małej piersi, a głowa była zalana rzeką obaw. Zdawało jej
się, że powinna być szczęśliwa, cieszyć się i świętować
moment opuszczenia domu, którego bała się przez całe
dotychczasowe życie.
I
tak było.
Do
tego momentu.
Teraz,
gdy przyszło jej się pożegnać, prawdziwie odejść, lękała się.
A może po prostu bała się zmian? Czy tego,że nie będzie
rodziców, którzy zawsze mówili jej co ma robić? Przyjdzie jej
podjąć samodzielne decyzje?
Dziewczynka
wyciągnęła nowiutką różdżkę z ciemnozielonej szaty i
przyjrzała się jej uważnie. Była dosyć długa, miała około
dwunastu cali, a wykonana została z orzecha włoskiego.
Jedenastolatka została poinformowana, że ten przyrząd miał w
sobie włókno ze smoczego serca.
Wzrok
jej ciemnych, dużych, węglowych oczu, utwił w magicznym przejściu.
Bellatriks poczuła dziwne ukłucie w żołądku, przyprawiające ją
o chęć wymiotów. Przez bramkę prześlizgnęła się postać, a
potem błysnęła idealna czerń jej nienagannie pięknej szaty.
Dziewczynka jeszcze przez chwilę wpatrywała się z zaciekawieniem w
punkt, w którym jeszcze przed momentem dostrzegła chłopca. Bo
wydawało jej się,że to chłopiec. Żadna osoba płci żeńskiej
nie miałaby w sobie takiego natężenia mocy. Od przybysza emanowała
tajemnicza aura. Coś, czego Bellatriks jeszcze nigdy nie poczuła.
Ten chłopiec – kimkolwiek był – to największa zagadka
dotychczasowego życia ciemnowłosej.
Wtem
ktoś położył jej chłodną dłoń na ramieniu. Ponownie poczuła
ukłucie na skórze, dziekując losowi, że jest w coś odziana.
Matka spojrzała na nią pytającym wzrokiem, a ta dopiero po chwili
zdała sobie sprawę, że trzyma wciąż uniesioną w górze różdżkę.
Pośpiesznie schowała ją za pazuchę szaty
i
obróciła się, by nie patrzeć na swoją rodzicielkę.
Ujrzała
mężczyznę, ubranego w szarawy garniur, machającego nerwowo rękami
i próbującego przedostać się przez tłum innych mugoli.
Dziewczynka była pewna, że gdzieś mu się śpieszy.
Zapewne
do swojej bezwartościowej, idiotycznej i bezsensowej pracy.Pomyślała
i spojrzała na swoją spoconą dłoń, która trzymała się mocno
kufra. Zauważyła też kilkoro czarodziei, którzy szybko i zwinnie
przedostawali się na drugą stronę barierki. I ona chciała się
tam teraz znaleźć. W innym, lepszym miejscu, pozbawionym mugoli i
innych plugawców. Znaleźć się w miejscu, w którym poznałaby
tajniki zaawansowanej magii. W miejscu, które z czasem stałoby się
jej nowym domem.
Dziewczynka
nerwowo założyła kosmyk niesfornych włosów za ucho.
Teraz
albo nigdy. Musisz to zrobić. Powtarzała sobie w głowie,
za każdym razem starając się, by dotarło to do niej głębiej i
skuteczniej.
Bellatriks
odważyła się postawić swój pierwszy krok. Wiedziała,że teraz
już nie może sie wycofać. Całe jej marzenie, cudowny, magiczny
świat był na wyciągnięcie ręki. I wystarczyło, by przeszła te
parę kroków.
I
wtedy właśnie Andromeda podeszła z bijącą od niej pewnością
siebie do barierki. Rzuciła Bellatriks wyzywające spojrzenie, a
potem dotknęła przejścia i po prostu gdzieś się rozpłynęła,
pozostawiając po sobie jedynie odór słodkich perfum. I w tym
momencie jedenastolatkę ogarnęła furia i wściekłość.
Jej
młodsza siostra potrafiła przejść przez portal.
Jej
młodsza siostra nie odczuwała lęku i obaw.
Jej
młodsza siostra była już w miejscu, z którego miał odjechać
Ekspress Hogwart.
A
Bellatriks wciąż tkwiła w tym samym, bezadziejnym punkcie,
czekając na coś. Sama nie była do końca pewna, czego ta naprawdę
oczekuje.
-
Zamierzasz iść? - z rozmyśleń wyrwał ją melodyjny, aczkolwiek
szorstki i pozbawiony uczuć ton głosu własnej matki. Dziewczynka
zagryzła mocno dolną wargę, tak, że po chwili leciała już
maleńka strużka szkarłatnego płynu. Przynajmniej była skupiona
na czymś innym. W odrębnym przypadku mogłaby się nie powstrzymać
i coś odpowiedzieć. Ale nie! To byłby straszliwy błąd. Zapewne
naraziłaby się na karę, w postaci paru uderzeń lub zwykłym
zaklęciem Cruciatus. Ojciec użył tego czaru jedynie
raz, gdy mu się sprzeciwiła. Znała ten ból, przepalający ją od
środka i doprowadzający do szaleństwa. Płakała, wrzeszczała,
jednak cierpienie nie ustawało. Dopiero, gdy udało jej się wydusić
słowa : ,, przepraszam, ojcze", otrzymała łaskę
pana Black.
Bellatriks
zamknęła oczy i westchnęła. A potem zaczęła szybko przebierać
nogami, sama nie zdając sobie sprawy, kiedy rozpoczęły one
szaleńczy galop. Poczuła dziwne ukłucie w żołądku, a potem
znalazła się w innym wymiarze. Na początku nie zdała sobie z tego
sprawy, wszystko bowiem wyglądało niemal identycznie. Panowało tam
podobne niezdyscyplinowanie, rozgardiasz i rumor.
Ale
nie było tam jednakowo.
Od
licznych krzyków i odgłosów pożegnań, można było odróżnić
różne zwierzęta. Czasem były to pohukiwania sów, a niekiedy
rechot żab. Jeszcze nieraz zdawało się słyszeć głośne,
przeszywające miauczenie i zawodzenie znudzonych kotów.
Bellatriks
ledwo wyminęła się z rzuconym gdzieś zaklęciem, które potem
trafiło w innego człowieka, przyprawiając go o mysi ogon.
Dziewczynka delikatnie uniosła wargi ku górze, ale szybko potem jej
twarz znów przybrała postać marmuru, bojąc się, że matka
zauważy uśmiech.
Jedenastolatka
zauważyła też spore zmiany, co do ubioru tutejszych ludzi. Byli
oni ubrani w kolorowe, czasem nawet odblaskowe szaty, które
zaopatrzone były w niezliczoną ilość dodatków.
Uczniowie
opowiadali różne przygody z wakacji. Bellatriks już wiedziała,że
mały, chudy chłopiec wyruszył w podróż, której celem było
odnalezienie lekarstwa na zlikwidowanie piegów, a wysoka dziewczynka
z zadartym nosem spędziła lato na Krecie.
Chłopcy
przechwalali się swoimi różdżkami, mierząc je i dokładnie
recytując odpowiadające im formułki, pokazywali najnowsze modele
mioteł, a także wywyższali się rasami posiadanych przez nich
zwierząt.
Bellatriks
poczuła się bardzo dziwnie, nie to było jej marzeniem. Myślała,że
tylko wejdzie, a pozna nowych, fantastycznych ludzi.
Tym
czasem czekało ją rozczarowanie. Ale dziewczynka nie dała po sobie
poznać targających nią emocji.
-
Pamiętaj, masz nie zawieść dumnego rodu Black. - z rozmyślań
znów wybudził ją szorstki głos. Już prawie zapomniała,że jej
rodzicielka nadal tam jest, bacznie obserwując każdy jej krok.
Dziewczynka pokiwała dostojnie głową.
-
Wiem, matko. - Odparła dumnie i napotkała bladoniebieskie,
intensywnie się w nią wpatrujące oczy.
-
Twoim obowiązkiem jest trafić do Slytherinu.
-
Wiem, matko. - Powtórzyła dziewczynka, zdając sobie sprawę,że
jeśli Tiara nie przydzieli jej do Domu Węża, to marnie się to dla
niej skończy. Nie była do końca pewna, dlaczego rodzice tak
wpajają jej nienawiść do pozostałych domów, natomiast sztukę
potwierdzania opanowała do perfekcji.
Wokół
panował ogólny smutek, rodzice czule obejmowali ich pociechy,
tulili do swoich ramion, pytali, czy na pewno zabrały wszystkie
niezbędne przedmioty. Zapewniali,że mają się nie martwić, że
wszystko będzie w porządku, że już za kilka miesięcy wrócą do
domu, a przez ten czas mogą zawsze pisać. Jedenastolatka patrzyła
na tę sytuację z dziwnym uczuciem rodzącym się w małej piersi.
Może była to zazdrość? Zazdrość,że jej matka nigdy nie
przytuliłaby jej, ba, nawet nie rzekłaby miłych słów. Nawet nie
zapewniłaby,że wszystko będzie dobrze.
-
Narcyza, Andromeda, pożegnajcie się proszę z siostrą. - kobieta
rozkazała zimnym tonem głosu, całkowicie nie zwracając uwagi na
to,że zaledwie metr od niej ktoś czule obejmuje swoje dziecko.
Narcyza
podeszła pierwsza, zgodnie z wymówioną przez matkę kolejnością
i delikatnie przytuliła siostrę. Ta chwila trwała zaledwie parę
sekund, a jednak sprawiła,że Bellatriks poczuła się lepiej.
-
Żegnaj Bello .
Następnie
do dziewczynki podeszła Andromeda. Ta jedynie uśmiechnęła się
wymuszenie i podała rękę.
-
Na razie, siostro. - uścisnęły sobie dłonie, jak znajomi witający
się na podwieczorku, a nie dwie siostry, żegnające się na prawie
pół roku.
Druella
westchnęła, jakby nieco zawstydzona, a potem Andromeda i Narcyza
znalazły się przy jej ramieniu.
-
Do widzenia, Bellatriks. - Wymówiła te słowa jak modlitwę w
jakimś wymarłym języku, całkowicie nie zdając sobie sprawy, co
tak naprawdę mówi.
-
Do widzenia, matko. - A potem dziewczynka mogła już tylko oglądać
ich sylwetki, znikające w oddali. Czarnowłosa stała osłupiała
jeszcze przez chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. A potem
ruszyła do pociągu, wiedząc,że teraz całe jej życie się
radykalnie zmieni.
Ah, blogspot - jakież to ułatwienie dla wszystkich! Radujmy się! :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że tyle czasu zajęło mi przybycie tutaj i skomentowanie kolejnego cudownego rozdziału. Aj, widzisz, przeczytałam kilka dni temu, ale byłam wtedy na telefonie i nie bardzo miałam jak komentować ;)
Ów rozdział czytałam z zapartym tchem. Tajemnica i coś mrocznego wisi tutaj w powietrzu. To zdecydowanie dodaje wszystkiemu uroku :D Szkoda mi Belli. Nie dziwię się, że tak czekała na wyjazd do Hogwartu - z taką rodziną to kiepsko nawet na zdjęciach, w końcu zapewne ciężko by im było chociażby o uśmiech. Ale pożegnała swoją córkę! Matka na medal normalnie...
Ciekawa jestem jak opiszesz jej życie w Hogwarcie. Czy tam choć trochę będzie sobą? Młodą dziewczyną, której w końcu pozwolą marzyć? Ah, chyba niebawem się dowiem :)
Od razu przeczytam trójkę, bowiem zżera mnie ciekawość ^^
Bardzo dziękuję za komentarz ;*
UsuńPo pierwsze określanie mianem "ślepi" ludzkich oczu jest co najmniej niestosowne. Jeśli zaś chodzi o różdżkę Bellatrix - zrób mi tą przyjemność i przelicz sobie cale na centymetry. Jeśli ona nie jest długa, to ja się obwołam świętą.
OdpowiedzUsuńDzieciństwo dziewczyny nie grzeszyło miłymi wspomnieniami - fajnie, że tak wcześnie zarysowałaś rodzący się konflikt pomiędzy siostrami. Wymagania stawiane przed nią i sposób egzekwowania posłuszeństwa bardzo wpłynęły na charakter Belli, ale jednocześnie kreujesz jej wiek - wymknie się łza, niechciany grymas - dzięki temu jest to bardziej autentyczne.
Pozdrawiam serdecznie.
Rozdział bardzo mi się podobał. Był o wiele dłuższy od poprzedniego i były w nim zawarte uczucie Bellatrix. Andromeda wydaje mi się dość dziwa. Czy dlatego, że ma inne poglądy niz jej siostra? Dlatego tak sie zachowuje, czy może z innego powodu? Hm... Nie mam pojęcia. Na razie jeszcze nic aż tak ważnego się nie dzieje, jednak twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńP.S Mogłabyś informować mnie o nn na blogspocie?
mało opisów!? o.O no nawet nie żartuj! rzeczywiście mało się dzieje, ale i tak fajna notka :) wow ale długi rozdział xD ogólnie nie ma błędów i wszystko ok... tylko jedno zdanie nie podobało mi się, po prostu było dziwnie zbudowane... ale może tak miało być xd nie wiem w tej chwili dokładnie które ;p masz cudowny szablon!!! strasznie mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńinformuj mnie o nowych notkach na gg: 1979837- mój numer :D
Bad Love KotQ (Iza) potterblog-historiiciagdalszy.bloog.pl
weny życzę! ^^
Fajnie opisane uczucia Belli. podobało mi się , choć współczuje jej,że jest w takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńSorry,że nie pisałam na mail. Dzisiaj napisze ci mój pomysł i powiedz co sądzisz. Pa.
Zgadzam się, szczególnej akcji nie ma(ale nie odbieraj to jako wadę), za to opisów jest sporo, dziewczyno ;) Ciekawie opisałaś cały scene na peronie, więc nie mów, że nie.
OdpowiedzUsuńBiedna Bella. A więc jej okrucieńtwo będzie wynikać z urazów dzieciństwa? Mmm. Czyli, że w głębi nie była zła. Zobaczymy, czy to dobrze.
Druella też jest taka zimna? Och, myślałam, że jedynie ojciec...Wzór rodziców xD
,,Żadna osoba płci żeńskiej nie miałaby w sobie takiego natężenia mocy '' - jawna dyskryminacja kobiet, wrrr! Nie no żart. Domyślam się, że chodziło o Toma. Fascynacja od pierwszego wejrzenia, fajnie ;)
Zdziwiło mnie tylko, że to Narcyza była bardziej serdeczna niż Adromeda? Przecież to ta druga potem wyjdzie za mugola i pomoże Harry'emu...Ciekawe, co się stanie, że tak się zmieni.
No, więc podobało mi się, czekam na akcję ;) I mam nadzieję, że Bella w murach Hogwartu odnajdzie wytchnienie ;)
Na początek muszę napisać przede wszystkim: nareszcie jakieś opowiadanie o Bellatriks! Podczas oglądania filmu absolutnie zakochałam się w tej postaci (książek niestety jeszcze nie czytałam) i strasznie się cieszę, że to właśnie ona jest główną bohaterką tego opowiadania. Jestem bardzo ciekawa Twojej wizji.
OdpowiedzUsuńCo do Twojego stylu - przepięknie "malujesz" słowami obraz sytuacji, opisy są bardzo rzeczywiste i plastyczne. Czasami zbyt skomplikowane jak na mój prosty umysł (słowo "krew" przemawia do mnie bardziej niż "karmazynowa strużka") i potrafię się w nich zgubić, ale całość bardzo przyjemnie się czyta. Podziwiam Twoją znajomość kolorów, bo musiałam sprawdzać w google jak wygląda malachit xd
Ogólnie, całość zapowiada się naprawdę ciekawie. No i czekam na ciąg dalszy i na moment, kiedy Bella ujawni swój, cudowny w swojej podłości, charakter :)
A, zapomniałabym: prześliczny szablon!
Bardzo fajny rozdział, a opisów jest całkiem sporo! ;) A rodzice Belli potrafią być wkurzający (tak wziąć i udusić ;p)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać następnego! xD
Rozdział według mnie świetny. Opis nie jest mało wręcz dużo, a najważniejsze, że nie przynudzają, a tylko dodają uroku notce. Jak na razie szkoda mi Bellatriks. Jestem ciekawa jaka będzie, gdy trochę podrośnie. Zawsze lubiłam Andromedę i wyobrażałam sobie ją jako najmilszą i najsłodszą z nich trzech, bo przecież to ona chciała być dobra ( wg. Rowling ), ale chętnie zobaczę jak ty ją przedstawisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam : *
[ zatruty-raj.blog.onet.pl ]
świetny rozdział <3. czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie na http://windsor-and-myron.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietne! Tylko jak dla mnie za duzo opisów, wpleć więcej dialogów. Ciekawa jestem jak potoczą się jej dalsse losy. Czemu mam uczucie, że ta mała coś wywinie?
OdpowiedzUsuńCo sądze ? Wspaniały jak zwykle !
OdpowiedzUsuńPs. Mam miejsce na powiadomienia. SPAM się nazywa i czeka na Twoje nowe rozdziały :))
http://awakeatnight.blog.onet.pl
Rozdział bardzo udany :) Po raz pierwszy współczuję Belli. Jeśli tak wyglądało jej dzieciństwo to nic dziwnego, że wyrosła na taką, a nie inną. Użyć "Crucio" przeciw własnemu dziecku? No cóż, czyli to rodzice mieli duże znaczenie na jej charakter. Ciekawa jestem jak Bella sobie dalej poradzi. Nie mogę się doczekać nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Cześć.
OdpowiedzUsuńNa wstępie chcę Cię przeprosić, że tak późno się odzywam, aczkolwiek jest tak gorąco zarówno u mnie w domu jak i na zewnątrz, iż nie dam rady myśleć, a co dopiero siedzieć przy gorącym laptopie.
Ja zawsze lubiłam Harrego Pottera ~ wielka fanka magii, tyle :3 ~ acz dopiero niedawno podjęłam kolejną już próbę przeczytania serii. Wcześniej byłam młoda i w ogóle jakoś tak nie dałam rady przez to przebrnąć, a teraz takie miłe wspomnienia z czasów oglądania filmów.
Ale chyba znów piszę nie na temat... oprócz ujmującego szablonu, Twoja historia ma w sobie wszystko, co trzeba. Na razie ciągle młodość, ja wolę czytać o starszych bohaterkach, acz Ty tak to ładnie ujmujesz, że nie przyjemnością samą w sobie jest czytanie Twoich zdań, Twoich dialogów, opisów. Oby tak dalej :).
Po wejściu na Twojego bloga nie miałam pojęcia o czym będzie. Zachwycił mnie nagłówek, a napis na nim " Nie ma dobra i zła - jest tylko władza i potęga" zaciekawił. Pierwsze co wpadło mi na myśl to to, że będzie dużo czarnej magii. Przeczytałam prolog, rozdział 1 i 2 cały czas zachwycając się Twoimi opisami. Nigdy wcześniej nie czytałam bloga o Bellatrix. Nie mogę się doczekać dalszej części opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Lonely :)
Super rozdział. Niby mało się dzieje ale masz talent. Żal mi Bellatriks a jej rodzice to świnie.
OdpowiedzUsuńSorry że nie odpisałam na ten komentarz, ale nie mam za bardzo miejsca, gdzie poinformowałabyś mnie. Może po prostu napisz kiedy nowa notka, a ja wejdę.
Łał... Naprawdę czasami brak człowiekowi słów. Oczywiście nie jest idealnie (ideałów nie ma), ale rozdział czytałam z takim dziwnym spokojem. Było miło. Zapraszam do siebie: http://zielone-oczy-aniola.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń