sobota, 28 lipca 2012

Rozdział II : 9 i 3/4


Mijały kolejne lata.
Ojciec przez cały ten okres czasu prawił swojej córce dużą ilość kazań, udzielał wielu lekcji, połączonych z surowymi karami. Było to - jego zdaniem - konieczne, by zaszczepić w małej Bellatriks całkowite oddanie rodzinie i brak litości dla innych osób, które uważał za gorsze. Podczas gdy większość dzieci cieszyła się czasami beztroskiego dzieciństwa, ona była wychowywana na idealną zabójczynię, w pełni pozbawioną zdolności do samodzielnego podejmowania decyzji. Dzięki wytrwałej nauce swojego ojca nigdy nie czuła bezpieczeństwa i miłości, które powinna była otrzymywać od rodziców. I tak właśnie miało być. Celem Cygnusa nie była chęć posiadania córki, którą mógłby przytulić i kochać, a mieć w garści niewinne, niesamodzielnie myślące i całkowicie potrzebujące opiekuna maleństwo. Było by one przecież gotowe zrobić każdą prośbę rodzica, byle tylko go usatysfakcjonować, a samemu uniknąć bolesnej kary cielesnej. Tak, dziewczynka była dotkliwie bita, gdy tylko zaczynała się wybudzać z tego paranoicznego świata i protestowała. Pan domu uważał taką reakcję za sprzeciw i zdradę. Stopniowo więc zaszczepiał w Bellatriks rządzę krwi i obrzydzenie dla mugoli, aż do momentu, gdy w jej umyśle pozostała tylko mała, nieśmiała iskierka, która mogłaby protestować. Ale jednocześnie nigdy nie mogąca się ujawnić.
  Jedynym rozwiązaniem, które pozwoliłoby dziewczynce odciąć się od zaborczych rodziców, był wyjazd do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Więc cierpliwie czekała na moment, aż tatuś pozwoli jej odejść, odliczając każdy dzień dzielący ją od tego niesamowitego, magicznego miejsca, które znała jedynie ze swoich wyobrażeń.
Pięć dni...
Cztery dni...
Trzy dni...
Dwa dni....
Jeden dzień...
Jedenastoletnia Bellatriks jednym gestem wyrwała ostatnią kartkę z kalendarza. Zatańczyła ona jeszcze przez chwilę w powietrzu, uniesiona wiatrem dochodzącym z otwartego okna, a potem bezradnie opadła na podłogę. Dziewczynka zchyliła się i spojrzała na papier. Na nim narysowany był czerwony krzyżyk, a na samym dole, w prawym rogu widniał napis, głoszący : ,, Ostatni dzień do Hogwartu". Był spisany przez ciemny atrament pióra Bellatriks. Kąciki ust jedenastolatki delikatnie się poruszyły, a potem ktoś zapukał do drzwi. Dziewczynka odwróciła głowę od kartki i pośpiesznie wyrzuciła ją do kosza. Następnie poprawiła malachitową szatę i otworzyła drzwi.
- Co tak długo, Bellatriks? Wszyscy na ciebie czekają. - Powiedziała matka, chłodnym, zdawkowanym głosem. Oczy rodzicielki zmierzyły uważnie każdy centymetr ciała dziecka, jakby chciały sprawdzić, czy czegoś z niego nie ubyło.
- Przepraszam, matko. Zasiedziałam się. - odparła mała i spojrzała w bladoniebieskie oczy rozmówczyni. Jednak po chwili, nie mogąc wytrzymać intensywności jej wzroku, obrała sobie inny punkt obserwacyjny. Skupiła się na kolorze sukni matki: była jaskrawo szkartłatna, tak, że od patrzenia bolały oczy. Ale czym było to uczucie, w porównaniu z ciągłymi karami, jakie otrzymywała jedenastolatka?
- Rusz się wreszcie. - Rozkazała kobieta i chwyciła dziewczynkę za nadgarstek. Długie, szczupłe palce wbiły się jej boleśnie w skórę, prawie ją przebijając. Bellatriks skrzywiła się nieznacznie, jednocześnie pamiętając,że każdy grymas to widmo przyszłej kary. Opanowała więc twarz, pozostawiając na niej jedynie łzę, która delikatnie spłynęła po policzku. Matka mocno pociągnęła za rękę swoje dziecko, wykorzystując do tej czynności całą swoją siłę fizyczną. Dziewczynka poleciała z impetem do przodu, ale nic nie powiedziała, tylko posłusznie brnęła dalej, starając się jednocześnie wymknąć mocnym dłoniom pani Black. Obie kobiety doszły do samochodu z niezadowoleniem wypisanym na twarzach. Drzwi pojazdu od strony kierowcy się otworzyły i oczom Bellatriks ukazał się krępej budowy, sędziwy starzec. Lokaj podszedł do dziewczynki, ukłonił się uprzejmie i wpuścił panie do środka samochodu. Najpierw weszła matka, dumnie kołysząc biodrami, a dopiero później mogła na swoim miejscu usadowić się jedenastolatka. Pozostała rodzina czekała już na siedzeniach, z wzrokiem wbitym w nowo przybyłą. Bellatriks tylko coś zamruczała pod nosem, tak,że nikt nie mógł tego dosłyszeć, a potem pojazd ruszył, wiąząc szatynkę w miejsce, gdzie miała uzyskać wolność od rodziny.

***

Bellatriks Black stała dumnie wyprostowana, z dużym kufrem w ręku i nie mogła oprzeć się jednemu wrażeniu. Nie do końca potrafiła je nazwać, jednak było to coś w stylu przerażenia. Serce szybko łomotało w jej małej piersi, a głowa była zalana rzeką obaw. Zdawało jej się, że powinna być szczęśliwa, cieszyć się i świętować moment opuszczenia domu, którego bała się przez całe dotychczasowe życie.
I tak było.
Do tego momentu.
Teraz, gdy przyszło jej się pożegnać, prawdziwie odejść, lękała się. A może po prostu bała się zmian? Czy tego,że nie będzie rodziców, którzy zawsze mówili jej co ma robić? Przyjdzie jej podjąć samodzielne decyzje?
Dziewczynka wyciągnęła nowiutką różdżkę z ciemnozielonej szaty i przyjrzała się jej uważnie. Była dosyć długa, miała około dwunastu cali, a wykonana została z orzecha włoskiego. Jedenastolatka została poinformowana, że ten przyrząd miał w sobie włókno ze smoczego serca.
Wzrok jej ciemnych, dużych, węglowych oczu, utwił w magicznym przejściu. Bellatriks poczuła dziwne ukłucie w żołądku, przyprawiające ją o chęć wymiotów. Przez bramkę prześlizgnęła się postać, a potem błysnęła idealna czerń jej nienagannie pięknej szaty. Dziewczynka jeszcze przez chwilę wpatrywała się z zaciekawieniem w punkt, w którym jeszcze przed momentem dostrzegła chłopca. Bo wydawało jej się,że to chłopiec. Żadna osoba płci żeńskiej nie miałaby w sobie takiego natężenia mocy. Od przybysza emanowała tajemnicza aura. Coś, czego Bellatriks jeszcze nigdy nie poczuła. Ten chłopiec – kimkolwiek był – to największa zagadka dotychczasowego życia ciemnowłosej.
Wtem ktoś położył jej chłodną dłoń na ramieniu. Ponownie poczuła ukłucie na skórze, dziekując losowi, że jest w coś odziana. Matka spojrzała na nią pytającym wzrokiem, a ta dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że trzyma wciąż uniesioną w górze różdżkę. Pośpiesznie schowała ją za pazuchę szaty 
i obróciła się, by nie patrzeć na swoją rodzicielkę.
Ujrzała mężczyznę, ubranego w szarawy garniur, machającego nerwowo rękami i próbującego przedostać się przez tłum innych mugoli. Dziewczynka była pewna, że gdzieś mu się śpieszy.
Zapewne do swojej bezwartościowej, idiotycznej i bezsensowej pracy.Pomyślała i spojrzała na swoją spoconą dłoń, która trzymała się mocno kufra. Zauważyła też kilkoro czarodziei, którzy szybko i zwinnie przedostawali się na drugą stronę barierki. I ona chciała się tam teraz znaleźć. W innym, lepszym miejscu, pozbawionym mugoli i innych plugawców. Znaleźć się w miejscu, w którym poznałaby tajniki zaawansowanej magii. W miejscu, które z czasem stałoby się jej nowym domem.
Dziewczynka nerwowo założyła kosmyk niesfornych włosów za ucho.
Teraz albo nigdy. Musisz to zrobić. Powtarzała sobie w głowie, za każdym razem starając się, by dotarło to do niej głębiej i skuteczniej.
Bellatriks odważyła się postawić swój pierwszy krok. Wiedziała,że teraz już nie może sie wycofać. Całe jej marzenie, cudowny, magiczny świat był na wyciągnięcie ręki. I wystarczyło, by przeszła te parę kroków.
I wtedy właśnie Andromeda podeszła z bijącą od niej pewnością siebie do barierki. Rzuciła Bellatriks wyzywające spojrzenie, a potem dotknęła przejścia i po prostu gdzieś się rozpłynęła, pozostawiając po sobie jedynie odór słodkich perfum. I w tym momencie jedenastolatkę ogarnęła furia i wściekłość.
Jej młodsza siostra potrafiła przejść przez portal.
Jej młodsza siostra nie odczuwała lęku i obaw.
Jej młodsza siostra była już w miejscu, z którego miał odjechać Ekspress Hogwart.
A Bellatriks wciąż tkwiła w tym samym, bezadziejnym punkcie, czekając na coś. Sama nie była do końca pewna, czego ta naprawdę oczekuje.
- Zamierzasz iść? - z rozmyśleń wyrwał ją melodyjny, aczkolwiek szorstki i pozbawiony uczuć ton głosu własnej matki. Dziewczynka zagryzła mocno dolną wargę, tak, że po chwili leciała już maleńka strużka szkarłatnego płynu. Przynajmniej była skupiona na czymś innym. W odrębnym przypadku mogłaby się nie powstrzymać i coś odpowiedzieć. Ale nie! To byłby straszliwy błąd. Zapewne naraziłaby się na karę, w postaci paru uderzeń lub zwykłym zaklęciem Cruciatus. Ojciec użył tego czaru jedynie raz, gdy mu się sprzeciwiła. Znała ten ból, przepalający ją od środka i doprowadzający do szaleństwa. Płakała, wrzeszczała, jednak cierpienie nie ustawało. Dopiero, gdy udało jej się wydusić słowa : ,, przepraszam, ojcze", otrzymała łaskę pana Black.
Bellatriks zamknęła oczy i westchnęła. A potem zaczęła szybko przebierać nogami, sama nie zdając sobie sprawy, kiedy rozpoczęły one szaleńczy galop. Poczuła dziwne ukłucie w żołądku, a potem znalazła się w innym wymiarze. Na początku nie zdała sobie z tego sprawy, wszystko bowiem wyglądało niemal identycznie. Panowało tam podobne niezdyscyplinowanie, rozgardiasz i rumor.
Ale nie było tam jednakowo.
Od licznych krzyków i odgłosów pożegnań, można było odróżnić różne zwierzęta. Czasem były to pohukiwania sów, a niekiedy rechot żab. Jeszcze nieraz zdawało się słyszeć głośne, przeszywające miauczenie i zawodzenie znudzonych kotów.
Bellatriks ledwo wyminęła się z rzuconym gdzieś zaklęciem, które potem trafiło w innego człowieka, przyprawiając go o mysi ogon. Dziewczynka delikatnie uniosła wargi ku górze, ale szybko potem jej twarz znów przybrała postać marmuru, bojąc się, że matka zauważy uśmiech.
Jedenastolatka zauważyła też spore zmiany, co do ubioru tutejszych ludzi. Byli oni ubrani w kolorowe, czasem nawet odblaskowe szaty, które zaopatrzone były w niezliczoną ilość dodatków.
Uczniowie opowiadali różne przygody z wakacji. Bellatriks już wiedziała,że mały, chudy chłopiec wyruszył w podróż, której celem było odnalezienie lekarstwa na zlikwidowanie piegów, a wysoka dziewczynka z zadartym nosem spędziła lato na Krecie.
Chłopcy przechwalali się swoimi różdżkami, mierząc je i dokładnie recytując odpowiadające im formułki, pokazywali najnowsze modele mioteł, a także wywyższali się rasami posiadanych przez nich zwierząt.
Bellatriks poczuła się bardzo dziwnie, nie to było jej marzeniem. Myślała,że tylko wejdzie, a pozna nowych, fantastycznych ludzi.
Tym czasem czekało ją rozczarowanie. Ale dziewczynka nie dała po sobie poznać targających nią emocji.
- Pamiętaj, masz nie zawieść dumnego rodu Black. - z rozmyślań znów wybudził ją szorstki głos. Już prawie zapomniała,że jej rodzicielka nadal tam jest, bacznie obserwując każdy jej krok. Dziewczynka pokiwała dostojnie głową.
- Wiem, matko. - Odparła dumnie i napotkała bladoniebieskie, intensywnie się w nią wpatrujące oczy.
- Twoim obowiązkiem jest trafić do Slytherinu.
- Wiem, matko. - Powtórzyła dziewczynka, zdając sobie sprawę,że jeśli Tiara nie przydzieli jej do Domu Węża, to marnie się to dla niej skończy. Nie była do końca pewna, dlaczego rodzice tak wpajają jej nienawiść do pozostałych domów, natomiast sztukę potwierdzania  opanowała do perfekcji.
Wokół panował ogólny smutek, rodzice czule obejmowali ich pociechy, tulili do swoich ramion, pytali, czy na pewno zabrały wszystkie niezbędne przedmioty. Zapewniali,że mają się nie martwić, że wszystko będzie w porządku, że już za kilka miesięcy wrócą do domu, a przez ten czas mogą zawsze pisać. Jedenastolatka patrzyła na tę sytuację z dziwnym uczuciem rodzącym się w małej piersi. Może była to zazdrość? Zazdrość,że jej matka nigdy nie przytuliłaby jej, ba, nawet nie rzekłaby miłych słów. Nawet nie zapewniłaby,że wszystko będzie dobrze.
- Narcyza, Andromeda, pożegnajcie się proszę z siostrą. - kobieta rozkazała zimnym tonem głosu, całkowicie nie zwracając uwagi na to,że zaledwie metr od niej ktoś czule obejmuje swoje dziecko.
Narcyza podeszła pierwsza, zgodnie z wymówioną przez matkę kolejnością i delikatnie przytuliła siostrę. Ta chwila trwała zaledwie parę sekund, a jednak sprawiła,że Bellatriks poczuła się lepiej.
- Żegnaj Bello .
Następnie do dziewczynki podeszła Andromeda. Ta jedynie uśmiechnęła się wymuszenie i podała rękę.
- Na razie, siostro. - uścisnęły sobie dłonie, jak znajomi witający się na podwieczorku, a nie dwie siostry, żegnające się na prawie pół roku.
Druella westchnęła, jakby nieco zawstydzona, a potem Andromeda i Narcyza znalazły się przy jej ramieniu.
- Do widzenia, Bellatriks. - Wymówiła te słowa jak modlitwę w jakimś wymarłym języku, całkowicie nie zdając sobie sprawy, co tak naprawdę mówi.
- Do widzenia, matko. - A potem dziewczynka mogła już tylko oglądać ich sylwetki, znikające w oddali. Czarnowłosa stała osłupiała jeszcze przez chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. A potem ruszyła do pociągu, wiedząc,że teraz całe jej życie się radykalnie zmieni.

18 komentarzy:

  1. Ah, blogspot - jakież to ułatwienie dla wszystkich! Radujmy się! :)
    Wybacz, że tyle czasu zajęło mi przybycie tutaj i skomentowanie kolejnego cudownego rozdziału. Aj, widzisz, przeczytałam kilka dni temu, ale byłam wtedy na telefonie i nie bardzo miałam jak komentować ;)
    Ów rozdział czytałam z zapartym tchem. Tajemnica i coś mrocznego wisi tutaj w powietrzu. To zdecydowanie dodaje wszystkiemu uroku :D Szkoda mi Belli. Nie dziwię się, że tak czekała na wyjazd do Hogwartu - z taką rodziną to kiepsko nawet na zdjęciach, w końcu zapewne ciężko by im było chociażby o uśmiech. Ale pożegnała swoją córkę! Matka na medal normalnie...
    Ciekawa jestem jak opiszesz jej życie w Hogwarcie. Czy tam choć trochę będzie sobą? Młodą dziewczyną, której w końcu pozwolą marzyć? Ah, chyba niebawem się dowiem :)
    Od razu przeczytam trójkę, bowiem zżera mnie ciekawość ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze określanie mianem "ślepi" ludzkich oczu jest co najmniej niestosowne. Jeśli zaś chodzi o różdżkę Bellatrix - zrób mi tą przyjemność i przelicz sobie cale na centymetry. Jeśli ona nie jest długa, to ja się obwołam świętą.
    Dzieciństwo dziewczyny nie grzeszyło miłymi wspomnieniami - fajnie, że tak wcześnie zarysowałaś rodzący się konflikt pomiędzy siostrami. Wymagania stawiane przed nią i sposób egzekwowania posłuszeństwa bardzo wpłynęły na charakter Belli, ale jednocześnie kreujesz jej wiek - wymknie się łza, niechciany grymas - dzięki temu jest to bardziej autentyczne.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo mi się podobał. Był o wiele dłuższy od poprzedniego i były w nim zawarte uczucie Bellatrix. Andromeda wydaje mi się dość dziwa. Czy dlatego, że ma inne poglądy niz jej siostra? Dlatego tak sie zachowuje, czy może z innego powodu? Hm... Nie mam pojęcia. Na razie jeszcze nic aż tak ważnego się nie dzieje, jednak twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. Pozdrawiam:*
    P.S Mogłabyś informować mnie o nn na blogspocie?

    OdpowiedzUsuń
  4. mało opisów!? o.O no nawet nie żartuj! rzeczywiście mało się dzieje, ale i tak fajna notka :) wow ale długi rozdział xD ogólnie nie ma błędów i wszystko ok... tylko jedno zdanie nie podobało mi się, po prostu było dziwnie zbudowane... ale może tak miało być xd nie wiem w tej chwili dokładnie które ;p masz cudowny szablon!!! strasznie mi się podoba <3
    informuj mnie o nowych notkach na gg: 1979837- mój numer :D

    Bad Love KotQ (Iza) potterblog-historiiciagdalszy.bloog.pl
    weny życzę! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. maria99@onet.pl9 sierpnia 2012 15:11

    Fajnie opisane uczucia Belli. podobało mi się , choć współczuje jej,że jest w takiej sytuacji.
    Sorry,że nie pisałam na mail. Dzisiaj napisze ci mój pomysł i powiedz co sądzisz. Pa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, szczególnej akcji nie ma(ale nie odbieraj to jako wadę), za to opisów jest sporo, dziewczyno ;) Ciekawie opisałaś cały scene na peronie, więc nie mów, że nie.
    Biedna Bella. A więc jej okrucieńtwo będzie wynikać z urazów dzieciństwa? Mmm. Czyli, że w głębi nie była zła. Zobaczymy, czy to dobrze.
    Druella też jest taka zimna? Och, myślałam, że jedynie ojciec...Wzór rodziców xD
    ,,Żadna osoba płci żeńskiej nie miałaby w sobie takiego natężenia mocy '' - jawna dyskryminacja kobiet, wrrr! Nie no żart. Domyślam się, że chodziło o Toma. Fascynacja od pierwszego wejrzenia, fajnie ;)
    Zdziwiło mnie tylko, że to Narcyza była bardziej serdeczna niż Adromeda? Przecież to ta druga potem wyjdzie za mugola i pomoże Harry'emu...Ciekawe, co się stanie, że tak się zmieni.
    No, więc podobało mi się, czekam na akcję ;) I mam nadzieję, że Bella w murach Hogwartu odnajdzie wytchnienie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początek muszę napisać przede wszystkim: nareszcie jakieś opowiadanie o Bellatriks! Podczas oglądania filmu absolutnie zakochałam się w tej postaci (książek niestety jeszcze nie czytałam) i strasznie się cieszę, że to właśnie ona jest główną bohaterką tego opowiadania. Jestem bardzo ciekawa Twojej wizji.
    Co do Twojego stylu - przepięknie "malujesz" słowami obraz sytuacji, opisy są bardzo rzeczywiste i plastyczne. Czasami zbyt skomplikowane jak na mój prosty umysł (słowo "krew" przemawia do mnie bardziej niż "karmazynowa strużka") i potrafię się w nich zgubić, ale całość bardzo przyjemnie się czyta. Podziwiam Twoją znajomość kolorów, bo musiałam sprawdzać w google jak wygląda malachit xd
    Ogólnie, całość zapowiada się naprawdę ciekawie. No i czekam na ciąg dalszy i na moment, kiedy Bella ujawni swój, cudowny w swojej podłości, charakter :)
    A, zapomniałabym: prześliczny szablon!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajny rozdział, a opisów jest całkiem sporo! ;) A rodzice Belli potrafią być wkurzający (tak wziąć i udusić ;p)
    Już się nie mogę doczekać następnego! xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział według mnie świetny. Opis nie jest mało wręcz dużo, a najważniejsze, że nie przynudzają, a tylko dodają uroku notce. Jak na razie szkoda mi Bellatriks. Jestem ciekawa jaka będzie, gdy trochę podrośnie. Zawsze lubiłam Andromedę i wyobrażałam sobie ją jako najmilszą i najsłodszą z nich trzech, bo przecież to ona chciała być dobra ( wg. Rowling ), ale chętnie zobaczę jak ty ją przedstawisz.
    Pozdrawiam : *
    [ zatruty-raj.blog.onet.pl ]

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział <3. czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie na http://windsor-and-myron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne! Tylko jak dla mnie za duzo opisów, wpleć więcej dialogów. Ciekawa jestem jak potoczą się jej dalsse losy. Czemu mam uczucie, że ta mała coś wywinie?

    OdpowiedzUsuń
  12. Co sądze ? Wspaniały jak zwykle !
    Ps. Mam miejsce na powiadomienia. SPAM się nazywa i czeka na Twoje nowe rozdziały :))
    http://awakeatnight.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział bardzo udany :) Po raz pierwszy współczuję Belli. Jeśli tak wyglądało jej dzieciństwo to nic dziwnego, że wyrosła na taką, a nie inną. Użyć "Crucio" przeciw własnemu dziecku? No cóż, czyli to rodzice mieli duże znaczenie na jej charakter. Ciekawa jestem jak Bella sobie dalej poradzi. Nie mogę się doczekać nn.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. read behind the lines9 sierpnia 2012 15:16

    Cześć.
    Na wstępie chcę Cię przeprosić, że tak późno się odzywam, aczkolwiek jest tak gorąco zarówno u mnie w domu jak i na zewnątrz, iż nie dam rady myśleć, a co dopiero siedzieć przy gorącym laptopie.
    Ja zawsze lubiłam Harrego Pottera ~ wielka fanka magii, tyle :3 ~ acz dopiero niedawno podjęłam kolejną już próbę przeczytania serii. Wcześniej byłam młoda i w ogóle jakoś tak nie dałam rady przez to przebrnąć, a teraz takie miłe wspomnienia z czasów oglądania filmów.
    Ale chyba znów piszę nie na temat... oprócz ujmującego szablonu, Twoja historia ma w sobie wszystko, co trzeba. Na razie ciągle młodość, ja wolę czytać o starszych bohaterkach, acz Ty tak to ładnie ujmujesz, że nie przyjemnością samą w sobie jest czytanie Twoich zdań, Twoich dialogów, opisów. Oby tak dalej :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Po wejściu na Twojego bloga nie miałam pojęcia o czym będzie. Zachwycił mnie nagłówek, a napis na nim " Nie ma dobra i zła - jest tylko władza i potęga" zaciekawił. Pierwsze co wpadło mi na myśl to to, że będzie dużo czarnej magii. Przeczytałam prolog, rozdział 1 i 2 cały czas zachwycając się Twoimi opisami. Nigdy wcześniej nie czytałam bloga o Bellatrix. Nie mogę się doczekać dalszej części opowiadania.
    Pozdrawiam serdecznie
    Lonely :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super rozdział. Niby mało się dzieje ale masz talent. Żal mi Bellatriks a jej rodzice to świnie.
    Sorry że nie odpisałam na ten komentarz, ale nie mam za bardzo miejsca, gdzie poinformowałabyś mnie. Może po prostu napisz kiedy nowa notka, a ja wejdę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Łał... Naprawdę czasami brak człowiekowi słów. Oczywiście nie jest idealnie (ideałów nie ma), ale rozdział czytałam z takim dziwnym spokojem. Było miło. Zapraszam do siebie: http://zielone-oczy-aniola.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń