Pociąg ruszył ospale, trzęsąc niemiłosiernie. Bellatriks gwałtownie chwyciła się ściany, by nie upaść. Swoim aktem desperacji, przez przypadek nadepnęła jakąś dziewczynę. Była może dwa lata od niej starsza, ale zdecydowanie wyższa i ładniejsza. Posiadała upięte w kucyk, pięknie zakręcone spiralnie włosy w kolorze skoszonego siana i mieniące się w kilku kolorach oczy. Bellatriks chciała ją przeprosić, ale nagle ogarnęła ją złość, że sama nie jest taka piękna. Poczuła w małej piersi jakiś ciężar, coś ją przygniatało i kazało zachować się podle.
Zazdrość. Pomyślała.
Blondynka rzuciła jej tylko wściekłe spojrzenie i odeszła, kołysząc wdzięcznie biodrami. Młoda Black przygryzła wargę i wparowała do pierwszego lepszego, wolnego przedziału, dziękując losowi, że weszła jako jedna z pierwszych osób i nie musiała szukać miejsca. Jej głowa pełna była obaw i trosk. Czy sobie poradzi? Czy znajdzie przyjaciół? Jacy będą?
Oby nie tacy, jak ta blondynka. Pomyślała niespokojnie i zamknęła oczy, oczekując cierpliwie, aż zmorzy ją błogi sen.
Bellatriks podeszła do wielkiego, złotego napisu na ceglanym tle. Nosił on tytuł : ,, Ollivanderowie: Wytwórcy najlepszych różdżek od 382 roku przed naszą erą”. Dziewczynka zawachała się przez moment. W końcu postawiła stopę i otworzyła wielkie, mahoniowe drzwi. Po tej czynności wleciała z impetem do środka, a do uszu dobiegł jej niemiłosierny dźwięk dzwonka. Zaraz za ladą pojawił się wysoki mężczyzna, który zmierzył jedenastolatkę wzrokiem. Dziewczynka dostrzegła w tym spojrzeniu coś niepokojącego, albowiem kolor jego oczu mienił się niczym księżyc w nocy. Tajemniczy staruszek posiadał także niezwykle zniszczoną szatę, jego peleryna przynajmniej w połowie została przeżarta przez mole.
Garrick Olivander uniósł nieznacznie kąciki ust, tworząc coś na kształt uśmiechu, a następnie skłonił się uprzejmie. Dziewczynka w głębi duszy czuła, że było to wyreżyserowane.
- W czym mogę pomóc...- zawiesił na chwilę głos, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał. Zmierzył Bellatriks wzrokiem od stóp do głów. - ... Panienko? - dokończył, a onyksowooka dostrzegła, że jego głos zupełnie różni się od barwy jej ojca. Olivander miał chrapliwy, bolący w ucho, w niczym nie przypominający dostojnego i eleganckiego tonu pana Black.
- Szukam odpowiedniej dla siebie różdżki. - powiedziała machinalnie i uniosła dumnie głowę. W rzeczywistości nie było to wcale dostojne, albowiem jej mała główka niewiele co wystawała spod lady i starszy mężczyzna nawet nie zauważył jej miny. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, ale zaraz potem Olivander odwrócił się do niej tyłem i począł coś kreślić w powietrzu.
- Nazwisko?
- Black. Jestem Bellatriks Black – odparła, rozpaczliwie próbując podtrzymać tę aurę tajemniczości, jaką po sobie roztoczyła. Jednak czy było to możliwe? Teraz, gdy już wiedział, kim jest młoda przybyszka?
Garrick podrapał się po brodzie, a następnie zasnuł gdzieś na koniec sali, wypełnionej po brzegi stosami pudełek, w których każde kryło inną różdżkę. Bellatriks postanowiła przyjrzeć się sklepowi, dopóki ten stary szaleniec nie wróci. Jednak to nastąpiło dużo szybciej, niż się spodziewała. Nakrył ją na dotykaniu starego, zniszczonego wazonu z licznymi rzeźbieniami. Z karcącym wzrokiem, wciąż wpatrzonym w dziewczynkę, otworzył pudełko. Ostrożnie, jakby to było cenniejsze od jego życia, podał różdżkę dziewczynce, a przy tej czyności zawahał się dwa razy.
- No, machnij. - Rozkazał, przerywając błogą ciszę. Twarz Bellatriks przybrała grymas złości, ale bez słowa wykonała wskazaną przez starca czynność. Jedenastolatka poczuła, jak przez jej ciało przepływa fala gorącego dreszczu, czule pieszcząca każdą część z osobna. Krew odpłynęła jej z palców i zatrzymała się na miejscu, gdzie trzymała różdżkę. Czarne, błyszczące iskierki wypływały niczym rzeka z nasady narzędzia i zataczały kręgi wokół czarnowłosej, by po chwili zostać jedynie wspomnieniem.
Olivander patrzył na tę scenę z niemałym lękiem, kłębiącym się gdzieś pod jego oczami. Tylko małe promyki tego strachu wydostały się na powierzchnię i zatańczyły w tęczówkach mężczyzny. Po chwili sprzedawca otrząsnął się, niczym ze śniegu i uśmiechnął z wymuszeniem.
- Tak... - podrapał się po brodzie, czym tylko zdenerwował dziewczynkę. - To może... wypróbujemy tę? - zapytał z nadzieją w głosie i wskazał na leżącą na ladzie, dębową różdżkę. Bellatriks zmarszczyła brwi ze zdumienia. Nie rozumiała logiki, jaka kierowała właścicielem sklepu. Skoro ta różdżka jej pasowała, to z jakiej racji miałaby brać inną? I w jej mniemaniu gorszą.
- Ta jest odpowiednia. - wytłumaczyła. Przycisnęła magiczne narzędzie do piersi, by tym samym dać mu do zrozumienia, że jeśli chce odebrać jej różdżkę, musi to zrobić siłą. Starzec pokręcił głową w zadumie i schował proponowaną przez siebie rzecz.
- A... z czego jest ona zrobiona? - Spytała Bellatriks nieśmiało, ponieważ głupio było jej się przyznać, że w tym dziale magii nie ma żadnego doświadczenia. A co byłoby, gdyby matka, Andromeda lub jakiś nowy kolega spytał się o wykonanie? Musiałaby się wstydzić, a tego dziewczynka nienawidziła ze całego serca.
- Och... - zaczął i wyciągnął zniszczoną wiekiem rękę, by tym samym dać jej do zrozumienia, że jeśli chce uzyskać odpowiedź, to musi mu wręczyć różdżkę. Onyksowooka niechętnie oddała mu trzymaną przez siebie rzecz. - To przecież orzech włoski, włókno ze smoczego serca - kontynuował, nieco pogardliwym głosem, w międzyczasie obracając czule w palcach opisywany przedmiot. - To się da wyczuć - Pouczył ją z wyższością, na którą Bellatriks mimowolnie prychnęła.
- Ile płacę? - Spytała, by jak najszybciej zakończyć to kiepskie przedstawienie.
- Za taką różdżkę będzie sześć i pół galeona - dziewczynka zaczęła szperać w małej, czarnej torebeczce, aż wreszcie wyjęła wyznaczoną kwotę pieniężną. Ułożyła ją starannie na dłoni sprzedawcy, a potem wyszła, szczęśliwa z zakupu, ale jednocześnie zaskoczona głupotą starego sklepikarza.
Bellatriks pośpiesznie otworzyła oczy, gdy do jej uszu doszedł niemiłosierny dźwięk, tak mocno raniący jej arystokratyczny słuch. Przestraszona, aż podskoczyła, bojąc się, kim może być tajemniczy przybysz. Przetarła sobie oczy i jakież wielkie okazało się jej zdziwienie, gdy dostrzegła niewielkiego chłopca, mocującego się z drzwiami przedziału. Ironiczny uśmiech zagościł na jej ustach, gdy tylko chłopiec spojrzał w jej stronę. Zaraz potem odwrócił wzrok, ale nie zaprzestał wykonywanej czynności, jakby w nadziei, że młoda Black nic nie zauważy. Dziewczynka odchrząknęła znacząco.
- Mogę wiedzieć, co robisz? - zapytała, a chłopiec spojrzał na nią ze strachem, gromadzącym się w dużych, rozbieganych oczach.
- Ja... - zaczął się jąkać. Jedenastolatka uważała to za głupie, a taki typ chłopców odstraszał ją wyjątkowo.
Ślamazary i ciamajdy. Pomyślała i przewróciła z wyższością oczami.
- Ja... drzwi się zacięły - Powiedział i na potwierdzenie ponownie zaczął mocować się z wejściem, tworząc niewyobrażalnie wprost dla ucha katusze.
Albo jest głuchy, albo idiotyzm zatkał mu uszy. Stwierdziła w myślach.
- Och! Przestań! Zaraz coś wykombinuję! - warknęła ze złością i wyciągnęła różdżkę zza pazuchy. Chłopiec natychmiast się odsunął, jakby bojąc się, że zaraz oberwie. W sumie, onyksowooka miała na to sporą ochotę, ale nie chciała narobić sobie problemów już pierwszego dnia. Podeszła więc tylko do drzwi i przypomniła sobie stosowne zaklęcie.
- Reparo! - zawołała, a portal natychmiast przestał skrzypieć i zasunął się natychmiastowo, czym prawie przytrzasnął małej czarodziejce nogę. Zadowolona ze swojego dzieła dziewczynka, usiadła z powrotem na siedzeniach i przymknęła oczy. Czuła jednak na sobie czyiś wzrok. Jak się mogła spodziewać, ten nieporadny niezdara wciąż obserował ją zza szyby. Bellatriks westchnęła ciężko i otworzyła drzwi, jednocześnie pilnując wejścia.
- Czego chcesz? - wycedziła zła i nieco zdegustowana. Chłopiec odwrócił wzrok, prawdopodobnie bojąc się jej reakcji. Jednak nie uciekł, jak się tego spodziewała.
- Mogę siedzieć z tobą? - zapytał, a dziewczynka uniosła brwi w akcie zdziwienia. Fakt, chciała zyskać przyjaciela, ale właśnie, przyjaciela, a nie nieznającego swojego miejsca niedorajdę.
- To mój przedział - odpowiedziała, dając wyraźny akcent na słowo ,,mój". Miała wielką i szczerą nadzieję, że się od niej odczepi. Nie był godny jej przyjaźni, zapewne nawet rodzina wstydziła się go. Chociaż teraz, gdy tak stał, mały, bezbronny i samotny, prawdę mówiąc było jej go żal. Dziewczynka westchnęła i usiadła na swoim dawnym miejscu. Chłopiec nadal stał, wgapiając oczy w nowy punkt obserwacyjny. W sumie, Bellatriks nawet była nieco zazdrosna o tą podłogę, że to ona interesuje go bardziej od jej twarzy. Jedenastolatka nie miała za bardzo wprawy w kontaktach z chłopakami, natomiast na pewno nie spodziewała się spotkać takiego potulnego baranka. Owszem, sama się tak zachowywała, gdy rodzice byli w pobliżu, ale... Ale właśnie, co?
Ale ja nie używam na nim zaklęcia Cruciatus. Dokończyła i ponownie przeniosła wzrok na chłopca.
- Siadasz, czy nie? - zapytała w końcu, znudzona panującą dookoła nich ciszą. On pokiwał grzecznie głową i usiadł na wprost. Dopiero teraz Bellatriks mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Miał rozczochrane, choć zachowane w dość artystycznym nieładzie, kawowe włosy, a także hebanowe, duże jak u psa, oczy. Siedział wyprostowany, z wzrokiem wbitym w jeden punkt. Wyglądał jak zahipnotyzowany.
- Jak ci na imię? - zapytał nagle. Kompletnie wybił tym z równowagi dziewczynkę, więc spojrzała na niego zaskoczona. Na tą reakcję jego policzki pokryły się purpurą. Bellatriks spróbowała się uśmiechnąć. W końcu jedna miła rzecz z jego strony, teraz jej kolej. Musiała się zrewanżować. Bo chyba na tym polega przyjaźń, prawda? Czyż nie jest ona interesownym oddawaniem sobie miłych słów i czynów?
- Bellatri... Bella Black. - Powiedziała i podała mu rękę. Potrząsnął ją z dużą, jak na tak małe ciało, siłą. Odwzajemnił uśmiech i na kilka sekund ich spojrzenia były jednością. - A ty ?
- Rudolf Lestrange - odpowiedział machinalnie, jak robot, który miał już dawno zaplanowaną odpowiedź, a teraz tylko wcisnął odpowiedni przycisk. Na samą myśl o tym, że ten chłopiec mógłby być maszyną, dziewczynka się uśmiechnęła. Bo roboty są idealne, a w nim nie było nic doskonałego. No, może prócz oczu.
- Jaki masz status krwi?
- Ja... czystą - dziewczynka się uśmiechnęła. Może nie był wymarzonym kompanem, ale w sumie nie przeszkadzał jej tak, jak jeszcze kilkanaście minut temu. Stwierdziła, że lepszy taki, niż idealna osoba, choćby jak ta blondynka. Bellatriks wolała już być lepszą, niż stale gorszą, jak to było zawsze w domu. Musiała znać swoje miejsce, to rodzice decydowali o niej, kazali jej wykonywać ciężkie prace i obowiązki. Tu, w Hogwarcie, chciała nareszcie poczuć się inaczej.
Rozmowa poczęła więc obierać coraz to nowsze, ciekawsze kierunki, a z każdym zdaniem bardziej lubiła nowego znajomego. Chłopiec wydawał się dość rozumny i sprytny, a jedenastolatka nawet zastanawiała się, czy czasem nie udawał takiego nieudacznika. Choć w jego oczach nadal widziała chłopaczka, próbującego wejść do przedziału. Przynajmniej teraz już miała jedną osobę, przy której mogła poczuć słodki smak wolności.
I zamierzała to wykorzystać.
***
I co myślicie? Po pierwsze przepraszam, że tak późno dodaję notkę, jednakże założyłam też drugiego bloga ( kliknij tu ) , także miałam co robić. Postarałam się nadrobić wszystkie zaległości, choć mogłam coś przeoczyć, za co z góry posyłam przeprosiny. Tak w ogóle to byłam w Tresnej, małej wsi zaraz obok Żywca. Tam uczestniczyłam w przesympatycznym obozie konnym. Było wspaniale!
Ale, co Was to :) Jak podoba się notka? Co porabiacie w wakacje? Jakieś plany? Piszcie ;)
Naprawdę przyjemny rozdział. Dobrze, że nie skupiasz się tylko na wątku Bella-Tom(który mam nadzieję, pojawi się już niebawem), ale także wprowadzasz inne elementy jak ten zabawny Rudolf czy wytwórca różdżek.
OdpowiedzUsuńScena w sklepie, czyli wspomnienie, wpierw wydało mi się niepotrzebne. Po co mi wiedzieć w jakich okolicznościach Bella kupiła różdżkę? Jednak potem zrozumiałam, że miałaś w tym cel. Zachowanie Olivandera mnie zaintrygowało. Tak w ogóle to wykreowałaś go inaczej niż w książce. Tam był miłym staruszkiem z bzikiem na punkcie różdżek, a tutaj...tajemniczym jegomościem. Chyba nie przepada za Blackami :) Wydaje mi sie także, że zauważył, iż Bella z tą orzechową różdżką ma dużą moc, może zbyt dużą...I obawiał się, co może nią uczynić. Niegłupie. Naprawdę ciekawa scena :)
Natomiast fragment z Rudolfem nieco mnie rozbawił. Dobrze ukazałaś dziecinną naturę obydwojgu. A tak między nami, ten Rudolf kogoś mi przypominał, zastanawiam się, czy pewien bohater filmowy wpłynął na twoją kreację, czy też to ja dopatruję się czegoś więcej. W każdym razie ciesze się, że się poznali, razem będzie im łatwiej przekroczyć mury Hogwartu.
Przyjaciół poznaje się w pociągu, co?^^
Tak, wątek z Tomem pojawi się niebawem, ale dopiero w piątym rozdziale. Także jeszcze jeden rozdział będziesz musiała jakoś wytrwać :)
OdpowiedzUsuńBezbłędnie odczytałaś tą scenę, gratulacje!
Tak, faktycznie, Olivander jest nieco inny, ale w głównej mierze to przez Bellatriks i jej rodzinę.
Dziękuję za miłą opinię :)
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć czemu spodobał mi się charakterek Bellatriks (chociaż zazwyczaj mam ochotę udusić takie jędze, ale ty ją tak ładnie wykreowałaś, że moim zdaniem ciężko jej nie polubić xD). Dodatkowo swoją początkową wyniosłością do Rudolfa przypomniała mi pierwsze spotkanie Hermiony z Harrym i Ronem ;)
Scena w sklepie z różdżkami była bardzo intrygująca i na swój sposób magiczna ^^
Nie podoba mi się tylko jedno. "Po chwili sprzedawca otrzepał się, niczym ze śniegu i uśmiechnął z wymuszeniem." Otrzepał? To słowo nie daje mi spokoju. Może otrząsnął?
Poza tym uważam, że rozdział jest bardzo udany i nie mogę się doczekać tego z Tomem ^^
Pozdrawiam ;*
Dziękuję. Tak, Bellatriks jest nieco wredna i jędzowata, ale mogło to być spowodowane nieufnością do Rudolfa, w końcu ona nigdy nie rozmawiała z chłopcem w jej wieku. A dodatkowo, to przecież Bellatriks :)
UsuńTak, może faktycznie głupio to brzmi. Zmienię to na ,,otrząsnął". Dziękuję za przydatną radę *-*
W końcu doczekałam się 3 rozdziału. Dzięki Tobie przekonałam się do paringu Bella & Tom. Najbardziej przypadł mi do gustu fragment z wybieraniem różdżki. Tak jakby pokazanie od czego się wszystko zaczęło (jej potęga).
OdpowiedzUsuńTak, miałam ,, małe" opóźnienia :)
UsuńDziękuję ;*
Rozdział bardzo przyjemny. Zaskoczyło mnie jednak zachowanie Ollivandera. W książkach był dziwny, ale zawsze go lubiłam. No i pojawił się Rudolf. Ciekawi mnie jaką on tutaj odegra rolę.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny i pozdrawiam serdecznie ;*
Dziękuję za komentarz.
UsuńRudolf odegra dość sporą rolę,choć na razie nie zdradzę co dokładnie będzie robił ;)
Dzięki ;*
Cieszę się, że przeniosłaś się na blogspota. przynajmniej nie będę musiała kilka razy męczyć się z dodaniem komentarza xd
OdpowiedzUsuńA jednak Bellatriks nie jest taka strachliwa i potulna, jak wydawało mi się na początku. Trochę zaskoczyło mnie to wspomnienie. Dlaczego tak usilnie pragnęła tamtej pierwszej różdżki, skoro Olivander stwierdził, że inna będzie lepsza? Polubiłam tego chłopaka. Taki wstydliwy :)
Tak, Blogspot to moje wybawienie.
UsuńWszystkiego dowiesz się wkrótce, a Rudolf nie zawsze będzie taki potulny i wstydliwy ;)
Nie lubię Belli i lubić chyba nigdy nie będę, no ale nie wypada rozdziału pozostawić bez słowa :>
OdpowiedzUsuńRudolf wydał mi się aż nazbyt ciapowaty, by ktoś taki jak Bellatrix mógł go polubić, ale to w końcu prawo fikcji.
Olivander był natomiast wręcz mroczny :) Bardzo powolutku nam się ta akcja rozwija, ale muszę przyznać, że nieszczególnie mi to przeszkadza.
Pozdrawiam!
Dziękuję.
UsuńSzkoda, że nie lubisz Belli, ale cóż, gusta są różne :) Rudolf, jak już napisałam wyżej - nie zawsze będzie taki.
Również pozdrawiam.
Fajna notka, dużo się działo. Fajnie że bellatriks poznała Rudolfa. Zastanawiam się, jaką spełni tam rolę. pozdrawiam i oczywiście informuj.
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńAle extra. Podobało mi się wspomnienie Belli i to że teraz będzie przyjaciułką Lestrange'a. Przyznam że na początku myślałam że to Tom, ale potem się skapłam że taka ciapa to nie on :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńHah, Tom... Nie, ich spotkanie dopiero nastąpi ;)
Napisałam komentarz i... komputer się zaciął. Ostatnio coraz częściej mu się to zdarza - chyba będę musiała użyć na nim jakiegoś zaklęcia. : ) Rozdział bardzo mi się spodobał, chociaż nie działo się w nim nic nadzwyczajnie ciekawego. Ale tak to jest na początku. Zaintrygował mnie ten chłopiec. Ciekawa jestem jak ich relacje będą wyglądać w przyszłości. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspółczuję i myślę, że Reparo będzie skuteczne ;)
UsuńDziękuję :)
Eh, jak to 'co nas to'? Cieszę się razem z Tobą, że miło spędziłaś tam czas :D
OdpowiedzUsuńAjaj, zapomniałam wcześniej wspomnieć, że uwielbiam Twój obecny szablon! I kursor myszy cudny :D Wpasował się, nie ma co :D
Śmiać mi się chciało z Rudolfa, nie spodziewałam się, że to taka ciamajda ;p Uh, co krok to widać ile wpoili Belli rodzice, w okresie dzieciństwa. Z dumą kroczy po tym świecie i zapewne będzie chciała nim zawładnąć zupełnie jak biednym Rudofem :D
Bardzo intrygującym fragmentem był ten z kupnem różdżki przez pannę Black. Ciekawa jestem co konkretnie chciał wcisnąć jej później, że nie dała się zwieść i wymagała od niego sprzedania pierwszej różdżki ^.^
Czekam na kolejny rozdział, życzę weny razy stoo! :)
Pozdrawiam!
Bardzo dziękuję za opinię, a wszystkiego dowiesz się z czasem :)
Usuńwidzę, że nie tylko mnie wywiało na blogspota ^^ i generalnie to właśnie teraz wbiłam na Twój zacny adres na Onecie, bo zaczynał mnie niepokoić brak odzewu z Twojej strony. ja może zacznę od tego, że masz farciarzu cudny szablon. wakacjuj się, wakacjuj, bo to dobrze robi na wenę. chociaż nie polecam wypadów na Ukrainę. ilekroć stamtąd wracam, mam coraz bardziej przerażające mnie koncepcje na nowe opowiadania xD
OdpowiedzUsuńta notka pokazuje wyższość naszej płci nad bezmyślnością mężczyzn. mam różdżkę, ale nie umiem jej używać ^^ co nie zmienia faktu, że będę wielbić Rudiego za jego psie oczyska :D
pozdrawiam cieplutko
Na szczęście ja byłam w Libercu, nie na Ukrainie. Choć powiem szczerze, że i tak dostałam wenoszału :)
UsuńDziękuję ;*
Przeczytałam wszystko co napisałaś na tym blogu do tej pory, i mam kilka uwag. Zarówno I jak i II rozdział mi się nie podobają. Nie wiem co na to wpływa, bo generalnie lubię twój styl pisania. Może to, że gdybym miała sama to opisać, nie opisałabym tego aż tak 'drastycznie'. Uwielbiam uczucia, a tam wszystko zdawało się być ich pozbawione. Zwrot "matko", za każdym razem gdy go czytałam niemal mnie przerażał. Taki zimny, zdystansowany. Nie, całkowicie nie moje gusta.
OdpowiedzUsuńRozdział III czytałam już z większą nadzieją, że bardziej wpadnie w moje klimaty, i się nie myliłam. Moje wyobrażenie o Bellatrix nie odbiega już tak drastycznie od twojego opowiadania, więc bardzo miło mi się czytało. Czułam jej 'władczość' 'dominację', chociaż nie wiem czy to nie było tylko moje subiektywne odczucie. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie więcej dialogów, które po prostu uwielbiam. :)
No to może ja powiem tak : każdy ma inne wyobrażenia i gusta, a drastyczne opisy to moja wyobraźnia. Przykro mi, że Twoim zdaniem dwa poprzednie rozdziały były gołe od emocji, choć zdaniem większości moich Czytelników, pojawiły się tam i to ubrane w kolorowe szaty. Ale oczywiście każdy ma prawo do swojej opinii :)
UsuńZwrot ,,matko" był na miejscu, ponieważ pokazywał zdystansowanie matki do swojego jedenastoletniego dziecka i okrucieństwo, jakie panowało w tej rodzinie.
Dobrze, postaram się o więcej dialogów, choć nie wiem, czy i taka ilość Cię zadowoli.
Pozdrawiam.
No, znalazłam chwilę czasu i zajrzałam na Twojego bloga. Cieszę się, że zostawiłaś mi powiadomienie o zmianie adresu, bo prawdę mówiąc zgubiłam gdzieś ten stary. Co do historii o Draco&Ginny - nie bardzo moje klimaty. Tą jednak zamierzam czytać, bo choć nie przepadam za Bellą, to lubię ciemną stronę mocy.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że to akurat będzie Rudolf, choć tak na dobrą sprawę nigdy nie wyobrażałam sobie tego człowieka. Miło więc przeczytać coś o kimś, kto istniał w świecie HP, ale nie miał większego znaczenia.
Wspomnienie z wizyty u Ollivandera również ciekawe, nie rozumiem natomiast dlaczego chciał zaproponować jej inną różdżkę, skoro ta ewidentnie ją wybrała. Kto jak kto, ale on powinien wiedzieć, że jeśli różdżka wybrała sobie czarodzieja, to inna nie będzie pasowała aż tak. Zapewne ma to związek z nazwiskiem Belli czy też jakimś podejrzeniem na poczet przyszłych wydarzeń, choć nie dam sobie uciąć nawet paznokcia za słuszność własnych teorii. :)
Wyłapałam kilka błędów, zwłaszcza jeden rzucił mi się w oczy:
"- Reparo! - zawołała, a portal natychmiast przestał skrzypieć i zasunął się natychmiastowo, czym prawie przytrzasnął małej czarodziejce nogę."
Portal – architektoniczne, ozdobne obramienie drzwi wejściowych w kościołach, pałacach, ratuszach, bogatszych kamienicach, czasami także drzwi wewnętrznych.
Tak więc drzwi do przedziału to na pewno nie portal i radzę zapamiętać tą subtelną różnicę, że portal to nie drzwi, to tylko ozdoba. Na pewno kiedyś się przyda :)
No i jest jeszcze powtórzenie natychmiast. W innych formach, ale jednak powtórzenie.
"Czuła jednak na sobie czyiś wzrok." - czyjś wzrok.
"Chłopiec nadal stał, wgapiając oczy w nowy punkt obserwacyjny." - wgapiając oczy? Trochę nie po polsku, jak na mój skromny gust. Ogólnie, po "chłopiec nadal stał..." nastąpił jakiś mały błąd, bo brzmi to jakoś... nieelegancko. Może wlepiając oczy/wpatrując się? I wyrzuciłabym jeszcze ten "obserwacyjny". Bo to mi się już ewidentnie kojarzy ze szczytem w górach na przykład, z którego robi się zdjęcia pięknej okolicy, albo chociaż się ją obserwuje. :))
Pozdrawiam i życzę weny na odcinek czwarty!
Zapraszam także do siebie [abimopec.blogspot.com]
Dziękuję za konstruktywną krytykę, która zawsze się przydaje ;*
UsuńNo coś tam z Twoich domyśleń jest prawdą, masz rację w połowie :)
Co do tego portalu, to wyszukałam to słowo jako synonim słowa ,, drzwi". Eh, ale mnie w takim razie zmylili, te internetowe słowniki :)
Faktycznie, ,,nadal stał " brzmi teraz dla mnie głupio, wcześniej tego nie wyłapałam.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Hmm.. zapowaiada się nietypowa historia o nietypowych bohaterach. Bellatrix jest postacią w książek J.K.Rowling, którą cenię najbardziej.
OdpowiedzUsuńPotocznie mówiąc jest wariatka i ma manię dotyczącą czystości krwi. Rudolf widocznie wydał się godzien jej obecności, gdy powiedział, że jest czystej krwi. Czuję, że Bella wła nie tak będzie dobierała sobie otoczenie. Podoba mi się to, że przeniosłaś postać Toma w ramach czasowych. Tym bardziej, że pojęcie 'mistrza i uczennicy' nabierze dobrego znaczenia w takim odniesieniu i z taka roznica wieku. Ogolnie podoba mi się pomysł, prolog był wspaniały, ale drugi rozdzial pokazuje nam powoli prawdę o Belli.
Ja oczekuje trzeciego rozdziału i życzę Ci weny :D
Jeśli mogłabyś m nie poinformowć o nowym rozdziale byłabym wdzięczna.
GG: 43408301
Dziękuję bardzo za tyle miłych słów :)
UsuńTrzeci rozdział już jest, 11 sierpnia pojawi się czwarty. Musiało Ci się troszkę pomylić ;)
Jeszcze raz dziękuję i poinformuję Cię, o ile mój stary laptop pozwoli mi na wejście na gg ;)
Pozdrawiam.
huh widzę łączy nas pasja do koni ;D Hmmm... może w przyszłym roku wybiorę się tam na obóz... zobaczymy. Rozdział jest naprawdę niesamowity. Masz talent do pisania, dzięki czemu to wszystko wspaniale się czyta ^^
OdpowiedzUsuńZachęcam również do przeczytania nowego rozdziału u mnie: http://when-i-see-stars.blog
Tak, to prawda :)
UsuńDziękuję za opinię.
Kocham postać Bellatrix;) bardzo podoba mi się w Twoim opowiadaniu jako jedenastolatka i fajnie wykreowałaś postać Olivandera. Naprawdę masz bardzo fajny blog. Będę zaglądać częściej. ;D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńSłodki Jezu, nie skomentowałam? Serdecznie przepraszam, to chyba przez zagapienie, bo przeczytałam już dawno temu...
OdpowiedzUsuńA więc tak: książkowej Belli nie lubię, ale ta Twoja mnie nawet intryguje. Nigdy nawet nie próbowałam jej sobie wyobrazić jako jedenastolatkę, a też chyba na żadnym blogu się z tym nie spotkałam, także brawo. Olivander tajemniczy, nawet trochę mroczny. Podobał mi się ten rozdział.
PS: Obóz konny? Ach, pamiętam te lata, kiedy też na nie jeździłam... Jeździłam konno przez siedem lat, dzierżawiłam nawet konia przez pół roku, plany były wielkie na przyszłość, ale niestety przez kontuzję kolana musiałam porzucić ten sport i od dwóch lat nie wsiadłam na konia. Więc nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę :)
Pozdrawiam serdecznie!
Nic się nie stało.
UsuńDziękuję bardzo :)
Co P.S : U, przykro mi z powodu kontuzji. Heh, no tak, na koniu jest po prostu niesamowicie. Dziękuję po raz drugi i również Cię pozdrawiam ;*
W końcu wzięłam się do nadrobienia zaległości, także przeczytałam ten rozdział i powiem Ci, że na prawdę przypadł mi do gustu! Najbardziej mnie zszokowałaś fragmentem o poznaniu Rudolfa. Uwierz mi, że prawie nie wyplułam na moje laptopa wody, którą właśnie popijałam. Nie mogę się już doczekać dalszych losów bohaterów. Pozdrawiam i całuję : *
OdpowiedzUsuńzatruty-raj.blogspot.com
Ps. Na moim blogu rozdział 2
Bardzo Ci dziękuję.
UsuńCieszę się, że przeniosłaś się na blogspota ;)
Pozdrawiam.
jestem wymęczona, chce mi się spać, ale po co spać skoro można czytać? powiem tylko tyle - pisz dalej, nie masz wyboru. <3
OdpowiedzUsuń[ http://story-about-my-arena.blogspot.com/ ]
~Johanna
Dziękuję.
UsuńZawsze jest wybór, ale będę pisać :)
Zdziwiłaś mnie tym, że Bellatriks tak szybko poznała Rudolfa, ale pozytywnie zaskoczyłas mnie tym, że Rudolf wydaje się być takim zagubionym dzieckiem. Natomiast w zachowaniu Belli już odczuwa się tą wyższość. Nawet Ollivander ją wyczuł. Nie mogę się doczekać dojazdu Belli do Hogwartu.
OdpowiedzUsuńPisz dalej!
[corka-huncwota]
Dziękuję za opinię.
UsuńDopiero teraz zauważyłam, że masz jeszcze jednego bloga ^^. I to o dawnym Hogwarcie, jejku, jak ja kocham blogi o dawnych czasach xDDD. I w sumie rzadko trafiam na ff o Belli, a tym bardziej o jej dzieciństwie. Uważam jednak, że fajnie przedstawiłaś jej mroczną osobowość i trudny charakter. Bardzo ciekawe opowiadanie, serio ;)).
OdpowiedzUsuńSorry, że tak krótko, no ale, bardzo mi się podobało ^^. Będę jeszcze zaglądać ;)
Dziękuję za opinię, jednak na razie nie mam na to opowiadanie weny. Ogółem muszę pisać flames, jestem oceniającą, męczę opowiadanie na Stowarzyszenie DHL i jeszcze skrobię książkę. Eh...
UsuńPozdrawiam!
zapowiada się fajnie :D lubię takie blogi o czarnych charakterach . Nigdy nie pomyślałam o Rudolfie Lestrange jako o małym ciamajdzie . czekam na następny rozdział ;) przy okazji zapraszam też na swojego bloga , również o tematyce potterowskiej . http://rok-76-77.blogspot.de/
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz.
UsuńZnalazłam twojego bloga przez przypadek i chyba zostanę na dłużej. Zapowiada się naprawdę ciekawie. Mała Bellatriks... Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazic. Zwłaszcza, że nie lubię jej, bo zabiła Syriusza ;D
OdpowiedzUsuńNa pewno zajrzę jeszcze na twój blog, bo historia naprawdę mi się spodobała. No i oczywiście nadrobię poprzednie dwa rozdziały, żeby lepiej się orientowac.
Pozdrawiam i życzę weny.
Zapraszam również na mój blog. not-ordinary-people.blogspot.com
Dziękuję. Faktycznie, może trudno wyobrazić sobie małą Bellatriks, ale jakoś trzeba ;D
UsuńPozdrawiam.
Nie zamierzasz juz pisac? ._.
OdpowiedzUsuńZamierzam i jestem na dobrej drodze :)
Usuń